Woblery i Trocie…
Jest ciepły wrześniowy wieczór. Przedzieram się stromym brzegiem Słupi. Od rana nie widziałem nawet ogona, ale teraz czuję rybę. Przede mną ostry zakręt z szybkim nurtem i głęboką ciemną wodą. Rzucam nisko nad wodą tak by nie zahaczyć o gałęzie drzew. Fox 6 cm w pomarańczowym kolorze spada na środek rzeki i natychmiast zaczyna agresywnie pracować. Gdy tylko kończy swobody dryf i ustawia się równolegle do brzegu mocne uderzenie, które jeszcze potęguje sztywna plecionka. Ryba od razu mocno pompuję, ale nie pozwalam jej na wiele. Mam mocny zestaw i wszystko trwa nie dłużej niż 3 minuty. Troć przy pierwszej próbie podebrania wpada w szał i to jest najbardziej krytyczny moment, jednak jest bardzo dobrze zapięta i nie ma szans uwolnić się z kotwicy. Wskakuję w spodniobutach do wody, chwytam rybę za kark i dociskam do burty. Jest moja! Szybko wyciągam ustawiony wcześniej aparat na pięć szybkich zdjęć, krótka sesja i z powrotem do wody. Nie była duża, niecałe 70 centymetrów, ale po dwóch bezowocnych dniach, daje mi mnóstwo radości i poczucia ulgi. Przede mną jeszcze dwa dni wyprawy i teraz jak będę łowił bez stresu wszystko się może wydarzyć….
Każdy kto łowił trocie na pewno przeżył podobną historię. Liczba ryb w naszych wodach nie pozwala by obok nawet niezbyt dużej ryby przejść obojętnie. Troć jest rybą najbardziej magiczną jaką znam, przede wszystkim ze względu na jej nieprzewidywalność. Jeśli chcesz regularnie łowić trocie w Polsce (jeśli w tym wypadku można mówić o regularności) musisz wierzyć w to co robisz, kompletnie nie przejmować się niepowodzeniami, być w najlepszych okresach nad rzeką, poznać grupę podobnych sobie „świrów” i mieć dobre sprawdzone przynęty. Oczywiście ważna też jest taktyka i technika prowadzenia przynęty, ale tego się można nauczyć.
Na początku roku łowimy głównie kelty troci, ale w wypadku łagodnej i wietrznej zimy śmiało można chodzić za dużo cenniejszym zimowym srebrniakiem które łowi się nieco inaczej. Jeśli chodzę za keltem, moim ulubionym woblerem jest Sneck 7 cm głównie w agresywnych kolorach. W zasadzie używam głównie trzech, złoto-pomarańczowy (OG), perłowo-niebieski (BP) i perłowo pomarańczowy ( O ). Gdy jednak woda jest bardzo przejrzysta to sięgam po kolor TR, czyli naturalnego szarego pstrąga. Wobler ten bardzo fajnie czuć w dryfie z racji dość dużego steru a dryf w wypadku troci to podstawowa technika. W najprostszej postaci polega on rzucie pod przeciwległy brzeg, zatopieniu przynęty i prowadzeniu jej bez użycia kołowrotka. Nurt napierając na ster woblera, wprawia go w ruch a my ograniczamy się jedynie do kasowania luzu na lince. Wobler kończy dryf, gdy przynęta ustawi się równolegle do naszego brzegu i to jest moment, w którym następuję najwięcej brani, potem zostaje tylko wolne prowadzenie przynęty pod prąd. Następnie krok, dwa do przodu i wykonuje kolejny rzut. Na początku roku nie należy lekceważyć prostych odcinków rzeki, dobrze jednak, gdy jest tam dość wyraźny nurt, a pod jednym z brzegów wyraźna rynna. Trocie ustawiają się często na granicy rynny w pobliżu kantu. Drugim woblerem , który świetnie sprawdza się na zimowych trociach jest Dynamic 7 cm ale na mniejszych rzekach typu Reda, Łupawa, Wierzyca lepszy będzie Dynamic 6 cm. Pracuje bardzo agresywnie i szybko schodzi w okolice dna, oba modele są uzbrojone w mocne kotwice nr 4.
Po za prostkami całosezonowymi miejscówkami na Trocie są zakręty, przy czym kelty lubią ustawiać się bliżej wewnętrznej strony tam, gdzie woda nieco zwalnia, ale to też zależy od stanu wody i presji nad trociowymi wodami. Bardzo dobrze, jeśli w pobliżu jest jakieś zwalisko a najlepiej, jeśli rośnie duże drzewo, którego gałęzie znajdują się nad lustrem wody. Troć specjalnie nie lubi jasnych, odkrytych brzegów i jeśli będzie miała wybór zawsze ustawi się w miejscu zacienionym. Jeśli jednak na początku sezonu mocno wieje a Bałtyku panuje sztorm warto pochodzić za zimowym srebrniakiem. Ryby te jednak łowi się troszkę inaczej i nieco innymi przynętami. Generalna zasada jest taka, że świeżych srebrniaków trzeba szukać w wyższych partiach wody podobnie jak boleni. Po za wspomnianym dryfem woblera skuteczne są rzuty w gorę rzeki i prowadzenie przynęty z prądem. Idealna wydaje się do tego celu duża srebrna obrotówka w rozmiarze 3 ale można też łowić woblerem. Najlepszym srebrniakowym woblerem w ofercie firmy Kenart jest Fox 6 cm. Lubię tę przynętę tak bardzo, że zdarza mi się łowić na nią cały dzień bez sciągania z agrafki. Foxa da się prowadzić dużo wyżej niż snecka czy dynamica a jego dużą zaletą jest zwarta konstrukcja prze co rzuca się nim daleko i dokładnie. Fox tez lepiej działa na leśnych odcinkach mojej ulubionej Słupi, pracując płycej nie łapie tak często zaczepów, w które obfituje odcinek od Włynkowa do Bydlina. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że prototyp tego woblera wystrugałem właśnie na kwaterze w Bydlinie po nieudanym całodziennym wędkowaniu w wietrzny dzień.
Foxa używam w zasadzie przez cały sezon, przy czym w letnich miesiącach preferuje stonowane kolory a jednym z moich ulubionych jest brązowy okoń (NPB), który sprawdza mi się szczególnie w jasne słoneczne dni i przy niskiej wodzie.
Oprócz trociowych wabików i techniki ich prowadzenia nie mniej ważna jest taktyka. To ona często decyduje, czy wyprawa zakończy się sukcesem. Jeśli chodzi o mnie to zdecydowanie nie lubię tłumów nad woda i na trociach jestem samotnikiem. Towarzystwo uwielbiam, ale wieczorem na kwaterze. Wole połowić krócej, ale w nieprzedeptanym miejscu niż ścigać się z innymi wędkarzami do miejscówki. Dużo prostsze do wykonania jest to ostatnio nad Słupią, nad którą nie ma już takich tłumów jak w latach 90, trudniejsze nad Drwęcą, Parsętą czy Iną, szczególnie w pierwszym tygodniu łowienia. Po za presją ważny jest też odcinek rzeki, który wytypujemy na wędkowanie. Na początku sezonu, gdy jesień była ciepła i łagodna, możemy minąć się z keltami łowiąc w górnych odcinkach rzek w pobliżu tarlisk. Gdy mocno wiało dobrze jest poszukać ryby w dolnych odcinkach rzeki. W ogóle początek sezonu jest wielką loterią nad naszymi wodami i jeśli mamy taką możliwość to niezłym pomysłem jest decyzja z wyborem rzeki po pierwszym, drugim dniu sezonu. W marcu, jeśli chcemy mieć szansę na piękną srebrną rybę trzeba jechać po dużym sztormie, im więcej wieje tym lepiej a warunkiem koniecznym jest brak siatek rybaków w przyujściowych odcinkach rzek. Czerwiec i początek lipca to często czas, gdy do rzeki wchodzą największe ryby, szczególnie gdy przejdzie jakiś zimny, deszczowy front. Dodatkowo na wodą jest w miarę spokojnie i można połowić w samotności. Dzień jest bardzo długi i najlepiej podzielić wędkowanie na dwie tury.
Pamiętam jak na pierwszą trociową wyprawę pojechałem pod koniec czerwca nad Parsętę pociągiem. Z kwatery nad rzekę miałem kawałek więc postanowiłem, że nie będę wracał na odpoczynek tylko łowię cały dzień, od świtu do zmierzchu. Wychodziłem o czwartej rano wracałem około 22-giej i tak przez 5 dni. Czwartego dnia zasnąłem na siedząco, przy stole w ubraniu jak wróciłem z rzeki 🙂 Troci nie złowiłem, ale naprawdę duża ryba odprowadziła mi wobler pod same nogi co chyba sprawiło, że na trocie jeżdżę do dziś.
Ostatni miesiąc, w którym możemy łowić trocie to mój ulubiony wrzesień. Na przełomie lata i jesieni łowimy już kolorowe ryby, które za dwa miesiące przystąpią do tarła. We wrześniu ryby są w rzece prawie zawsze tylko nie zawsze biorą. Dłużej wtedy trzeba popracować nad miejscówką i przyłożyć się do łowienia, szczególnie w godzinach wieczornych. Nad woda jest już sporo wędkarzy, ale jeśli się chcę to zawsze można znaleźć miejsca mniej przedeptane nie ma jednak takiej potrzeby, bo piękne ryby są często łowione na klasycznych pigalakach. Ja z reguły w takich miejscach łowię albo wcześnie rano albo bardzo późnym wieczorem. Wrzesień uwielbiam jeszcze głównie za sprawą pięknych barw nad trociowymi rzekami, szczególnie jeśli wybierzemy leśny odcinek rzeki. Najlepszym przykładem będzie tu parę zdjęć z wrześniowej Słupi.
Jeszcze parę słów o sprzęcie. Najbardziej optymalny na rzeki średnie i duże jest kij trzymetrowy o wyrzucie do 40 lub 50 gram a nad rzeki mniejsze wolę długość 270 cm. Od lat używam starych sprawdzonych Shimano Technium jeszcze z serii AX. Są to mocne, mięsiste blanki i co ważne odporne na uszkodzenia mechaniczne. Bardzo ważne są duże przelotki, ma to szczególnie znaczenie zimą jeśli używamy żyłki. Duża przelotka wolnej zamarza a i dość sztywna na mrozie żyłka łatwiej przez nią przechodzi. Dolnik nie może być za krótki, przy długości wędki 3 metów powinien mieć długość około 40 cm. Taka długość zdecydowanie poprawia wyważenie kija, pomaga na manewrowanie woblerem gdy kij oprzemy o biodro i ułatwia dalsze celniejsze rzuty. Kołowrotek wielkości 3000 lub 4000 z plecionką 0,18 albo żyłką 0,30. Bardzo istotne są mocne agrafki i kotwice. Nie mniej ważny jest odpowiedni ubiór. Dobra kurtka to podstawa. Na tym elemencie nie warto oszczędzać. Powinna być lekka i wodoodporna. Po przerabianiu różnych wynalazków używam raptora geof andersona i na razie mnie nie zawodzi. Bardzo dobrą opinie mają też tańsze caperlany z decathlona. Najlepiej poczytać opinie ludzi, którzy brodzą w morzu, tam ekstremalne warunki przetestują każdą odzież. Zimą zakładam dodatkowo bieliznę termiczną, dwa polary 100 i 300 pod kurtkę a na głowę czapka z polarową podszewką. Gdy jest mróz to jeszcze polarowe rękawiczki. Od dawna nie używam już woderów tylko oddychających spodniobutów. W spodniobutach nie straszny nam żaden deszcz, obłowimy więcej trudnych miejsc i dużo łatwiej będzie nam podebrać troć. Niestety poza ceną największą wadą oddychających śpiochów jest ich trwałość, szczególnie neoprenowa skarpeta jest bardzo podatna na przetarcia podczas długich wędrówek. Uzupełnieniem zestawu będzie kieszonkowy statyw z małym kompaktowym aparatem lub odpowiedni statyw do smartfona, którym też zrobimy pamiątkową fotkę.
Zastanawiałem się wiele razy, dlaczego tak lubię łowić trocie. Na żadnych innych rybach nie zaliczymy tylu pustych wyjazdów, no może poza głowatką. Jednym z powodów są piękne trociowe rzeki. Leśna Słupia, górna Parsęta, Wieprza, Drwęca i łąkowa Ina to wody, nad którymi nie sposób się nudzić. Piękna są same ryby, szczególnie duże samce z piękną kufą i zółtym zabarwieniu. Świeży srebrniak na wędce to prawdziwy dynamit. Samo łowienie troci w rzece jest bardzo ciekawe. Cały czas zmieniamy miejscówki, spacerując wzdłuż rzeki a ja akurat lubię dużo chodzić. Fajni są ludzie, którzy tworzą trociowy klimat. Najbardziej cenię tych, którzy poświęcają swój prywatny czas na dbanie i ochronę rzeki. Na trociach nikną granice wykształcenia, zamieszkania czy pozycji materialnej. Często krótka wymiana zdań lub pobyt z kimś na kwaterze powoduje, że mamy następny kontakt w telefonie i kolegę, do którego można zadzwonić i zapytać- Cześć, gdzie otwarcie?
Tak więc… Gdzie otwieracie sezon?
Pozdrawiam i życzę taaakiej troci.
Artur Janoszka